.

.
FILM (14) INSPIRACJE (10) KSIĄŻKI (3) MIEJSCA (1) MOJE (6) MUZYKA (6) OD KUCHNI... (2) WYDARZENIA (6) ZDJĘCIA (2)

.

.

piątek, 16 marca 2012

Kino... Filmy... Gnioty...

  Ostatnio obejrzałam sporo filmów. Kilka z nich poruszyło mnie bardziej niż pozostałe. Z różnych względów oczywiście. Od tych absolutnie genialnych, przez te lekkie, łatwe i przyjemne, po... tak, żadne określenie nie pasuje tak dobrze - gnioty.

  A więc:

"Artysta" Michel Hazanavicius


  Tak, tak. To właśnie ten film, który nazwany został "wydmuszką". Co prawda nie jestem w stanie ocenić jego walorów artystycznych profesjonalnie, ale jako zwykły, szary odbiorca mogę ocenić go ze swojego punktu widzenia. Idąc do kina myślałam,że zaliczam tylko kolejną obowiązkową pozycję na wyznaczonej sobie liście. Myliłam się. Film jest niemy, przynajmniej przez większość czasu. Myślałam, że dlatego nie jest zbyt pociągający. Myliłam się.

  W filmie poznajemy tytułowego Artystę jako połączenie kilku znanych postaci kina z Chaplinem na czele. Początkowo czczony aktor niemych filmów zaczyna popadać w niełaskę wraz z wejściem na ekrany filmów dźwiękowych. Film łączy w sobie elementy dramatu, romansu i komedii, a wszystko to, zamiast słów, podkreśla lekka muzyka.

  Zdania na temat filmu są podzielone. Od znanej nam już "wydmuszki", poprzez zarzucanie twórcy, że posłużył się "tanim chwytem" i tak naprawdę nie pokazał nic nowego, po okrzyki zachwytu. Ja z czystym sumieniem polecam i uważam, że tegoroczny Oscar w głównej kategorii powędrował w dobre ręce.


"Żelazna Dama" Phyllida Lloyd

Image Hosted by ImageShack.us
Image Hosted by ImageShack.us

  O czym jest ten film chyba nikomu nie trzeba mówić. Natomiast sposób w jaki jest zrealizowany sprawia, że od początku czujemy sympatię do głównej bohaterki, podziwiamy ją za odwagę i niezłomność. Wydarzenia, które obserwujemy, to wspomnienia już starszej pani. Widzimy ją, jako zmęczoną życiem i nie do końca odnajdującą się w rzeczywistości osobę. Jednak siła jej charakteru i wspomnień daje nam do zrozumienia, że już zawsze będzie "Żelazną Damą". I nie chodzi tutaj o to, czy zgadzamy się z jej polityką i poglądami. Bo nie o tym jest film. Nie o politykę tu chodzi, tylko właśnie o dążenie do celu, niezłomność i wielką odwagę. O to, jak wiele jesteśmy w stanie poświęcić walcząc o swoje ideały. I o to, jak trudno czasami pogodzić się nam z tym, że wszystko przemija, także my sami.

  Film momentami jest zabawny, ale przede wszystkim wzrusza i skłania do refleksji. A rola Meryl Streep? No cóż, czy ta aktorka w jakiejkolwiek roli nie była genialna?


"Kobieta w czerni" James Watkins

Image Hosted by ImageShack.us
Image Hosted by ImageShack.us
Image Hosted by ImageShack.us

  Horror. Robi wrażenie, zwłaszcza na dużym ekranie. Może i fabuła nie jest specjalnie odkrywcza, ale obrazowi za to nie brakuje niczego. Świetna muzyka, kostiumy i gra aktorska.

  Denerwowała mnie reklama towarzysząca premierze tego filmu. Czy ktoś nie słyszał, że w roli głównej gwiazda "Harry'ego Pottera"? Na sam dźwięk tych słów robi mi się niedobrze. I wcale nie chodzi tutaj o to, że nie lubię serii o młodym czarodzieju, wręcz przeciwnie. Ale Daniel Radcliffe to świetny aktor, co udowodnił właśnie w "Kobiecie w czerni". Ani on sam, ani film nie potrzebują tego typu rozgłosu. Przede wszystkim dlatego, że Radcliffe nie przeniósł nawet najmniejszej cząstki z tamtej roli. Udowodnił, że jego talent nie kończy się tam, gdzie widzi go większość widzów. No i także dlatego, że film jest zupełnie inny niż ten o szkole czarodziejów.


"Big Love" Barbara Białowąs

Image Hosted by ImageShack.us
Image Hosted by ImageShack.us
Image Hosted by ImageShack.us

  Ostatnio w internecie zrobiło się głośno o tym filmie, a właściwie o jego twórczyni. Cały szum ma raczej bardzo negatywny wygłos. Kto widział rozmowę Barbary Białowąs z krytykiem filmowym Michałem Walkiewiczem wie, co mam na myśli. Jednak sam film bardzo mi się spodobał. Być może krytycy mają sporo racji - uboga fabuła, nie wymagający od widza zbyt wiele myślenia przekaz. Ale jest w nim coś, co sprawiło, że wychodząc z kina miałam wrażenie wewnętrznego rozdarcia.


"Kac Wawa 3D" Łukasz Karwowski

  A więc mamy również gniota. Tak na zakończenie. Może uznacie, że przesadzam z tym określeniem, ale ja tak nie uważam. Film jest nudny, o niczym, a porównywanie go do "Kac Vegas" to niemal zbrodnia. A może ktoś potrafi mi wyjaśnić, po co w tym filmie efekty 3D? Owszem, aktorzy jak najbardziej świetni, ale nie uratowali nawet minuty filmu. Bo po prostu się nie da.

  Muszę jednak przyznać, że raz się roześmiałam. Mianowicie jak recepcjonista (Andrzej Andrzejewski) dostał w mordę z pełną kulturką - wcześniej Andrzej (Borys Szyc) zdjął mu grzecznie okulary (sic!)


  Filmów było jeszcze kilka, ale podaruję sobie. Przynajmniej dzisiaj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz